Kalendarz Polski – autor Józef Szczypka – polski prozaik i reportażysta, rozmiłowany w historii i tradycji polskiej (1934 – 1988). Napisał szereg książek między innymi „Droga do Rzymu” – ukazującą życie Karola Wojtyły przed Jego wyborem na papieża.
Fragmenty rozdziału pt. „Wokół Baranka”

Wielki Tydzień, a wreszcie same święta, Wielkanoc i Poniedziałek, to czas o szczególnie bogatej obyczajowości.
Jest to przy tym obyczajowość najwyraźniej inspirowana przez religię katolicką i bardziej niż kiedy indziej związana
z obrzędami kościelnymi, choć sporo w niej również dodatków ludowych, sporo elementów nie tłumaczących się zupełnie ewangeliami czy liturgią. Jak w owym wierszu Kasprowicza:
Wstał Pan Jezus z martwych
Po trzydniowej męce,
Chodzi po wsi naszej
Z chorągiewką w ręce,
Powiewa nią, wyśpiewuje
Swoją Aleluję.
Po podwórkach pieją
Poranne koguty.
Chodzi Jezus z kajdan
Śmiertelnych rozkuty.
Chorągiewką wymachuje
Nucąc Aleluję…
Ukażmy zresztą w pewnym porządku chronologicznym obraz tej obyczajowości. Oto jakby jej początek, wprawdzie cokolwiek krotochwilny i podrostkowaty: wielkośrodowe „judaszki”. Z obserwacji obyczajów naszych przezacnych przodków wynika, iż kukła, którą się wlecze, rozszarpuje, ośmiesza, topi lub inaczej pozbawia istnienia, nie raz sprawiała im satysfakcję…
Wielka Środa była dniem takiej rozprawy: dobierano się wówczas do maszkary, która miała uosabiać Judasza. Zdrajcę, sporządzonego z gałganów wypchanych słomą i zaopatrzonego w trzydzieści szkiełek na pamiątkę gratyfikacji, jaką kiedyś otrzymał, dawniejsza młódź zrzucała tego dnia z wieży kościelnej. Następnie wlokła na postronku po ulicach. Szły w ruch kije, rozlegało się zewsząd „Judasz! Judasz!, a potem resztki kukły pochłaniała woda albo rozwiewał wiatr, gdy już nie było czego wrzucać do topieli. Młódź dokazywała w Wielką Środę również inaczej…
Wisusów temperowano, niejednemu nacierając uszu, lecz wnet następował Wielki Czwartek, milkły dzwony,
w kościołach korzystano jedynie z drewnianych klekotek i mili chłopcy znowu szukali okazji do hałasu…
A oto inne ceremonie i obchody Wielkiego Tygodnia, w których obowiązywała powaga. W Wielki Czwartek: umywanie nóg dwunastu starcom, a potem wieczerzanie z nimi. Przestrzegali tego królowie, biskupi, magnaci, wybierając sobie jakichś nędzarzy, których przy okazji suto obdarowywali…
Do dziś chociażby w Kalwarii Zebrzydowskiej, gdzie znajduje się sławne sanktuarium Maryjne – tak umiłowane przez Ojca Świętego, Jana Pawła II, pochodzącego z pobliskich Wadowic – można oglądać wielkie, tłumne, a przy tym mające bogatą historię widowisko pasyjne. Przez cały Wielki Tydzień misterium to rozgrywa się na Drodze Krzyżowej wiodącej przez lesiste stoki wokół kościoła Matki Boskiej Anielskiej i klasztoru bernardynów. Chrystus kolejno
w poszczególne dnie, tak, jak o tym mówią ewangelie, jest pojmany, staje przed sądem, dźwiga krzyż, umiera, wstaje
z martwych… Żywi, stosownie ucharakteryzowani aktorzy (rekrutujący się z braci klasztornych i mieszkańców samej Kalwarii), egzotyczne szaty i krzyż o spornym ciężarze, śmigające pejcze oprawców, mozolna droga na Golgotę, pot
i utrudzenie – tak, wszystko tutaj ma być naturalne i podobne do tego, co znajdujemy w opisach ewangelicznych. Tylko widzowie – pielgrzymi są inni: w śpiewnych lamentach boleją nad męką swego Pana, a ponadto w każdej epoce zmieniają się oblicza i stroje…
W Wielki Piątek ciągnęły ku kościołom pochody biczujących się kapników. Jeden z nich, zazwyczaj ktoś rosły, miał nałożoną na kaptur koronę cierniową, spowijał go przez ramię gruby łańcuch, a barki uginały mu się – co prawda, niekiedy dość teatralnie – pod niesionym krzyżem. Był to kapnik udający Chrystusa…
Wielki Piątek to groby. Odwiedzano je tłumnie: panowie całymi familiami po południu, służba zazwyczaj przychodziła nocą. W miastach i wszędzie tam, gdzie było więcej kościołów, godziło się obejść wszystkie Groby i spędzić kilka chwil na modłach, a także złożyć datek pobrzękującym tacami kwestarkom czy mniej licznym oraz nie tak urodziwym kwestarzom…
„Groby robione były w formę rozmaitą, stosowaną do jakiej historii, z Pisma świętego Starego lub Nowego Testamentu wyjętej.”… Ozdabiano te groby rzeźbą, malowaniem, arkadami w głęboką perspektywę ułożonymi, światłem rzęsistych lamp ukrytych i świec oświeconymi, a po bokach i z frontu kobiercami i szpalerami osłaniali, przesadzając się jedni nad drugich w ozdobności grobów… I tu, i tam Grobów strzegły warty na znak straży pełnionej przez żołnierzy Piłata, oraz późniejszych jerozolimskich bożogrobców… Ten powszechny przepych niknął czasem i ustępował przed posępnymi znakami niewoli, tak jak to się działo podczas okupacji hitlerowskiej…
Wielki Piątek nie był na wsi jedynie dniem smutków i ascez. Już od rana gosposie lubiły chłostnąć różeczką swoich mężów i dostawały też czasem zwyczajowe lanie dzieciaki. Zanurzano się gromadnie w rzekach, wjeżdżając tam również konno, jako że ta kąpiel miała chronić przed krostami tak ludzi, jak zwierzęta…
Wielka Sobota była niejako głównym dostawcą na stół świąteczny: to wtedy tradycyjnie gotowano i wypiekano,
a wreszcie nie zapominano, że wyroby trzeba poświęcić. Ksiądz dokonywał niekiedy pokropienia we dworze, dokąd schodziła się również wieś z koszykami. Odsłaniano mazurki, kołacze, pęta kiełbas, szynki, chrzan. Barwiły się pisanki, kraszanki i oklejanki. Wyłaniał się Baranek z cukru lub masła, który czasem, gdy przyszło mu uświetnić stoły bogaczy, lśnił brylantowymi źrenicami i zadziwiał swoim rozmiarem…

Rezurekcyjne dzwony rozlegały się dawniej już w Wielką Sobotę o północy czy nawet wieczorem. Dopiero w czasach stanisławowskich, chcąc oszczędzić ludziom nie zawsze bezpiecznych powrotów po ciemku, przeniesiono uroczystość Zmartwychwstania na niedzielny świt. Dzwonom wtórowały armaty, moździerze, strzelby i pistolety, a także bardziej domorosłe instrumenty huku. Palono też obok kościołów smołę w beczkach, obdarowywano się pisankami, i składano sobie pierwsze życzenia. Zdarzały się wyścigi na drogach, by jak najprędzej dopaść stołu ze święconką. Zwłaszcza wieś nie omieszkała nigdy skorzystać z tego wielce przydatnego zwyczaju…
Poniedziałek Wielkanocny. Nie rozróżniamy obecnie śmigusu od dyngusu, tej „pary bliźniaczej obyczajów wielkanocnych” – jak to określił Bruckner – lecz niegdyś były to bodaj dwie odmienne kategorie. I tak, śmigus polegał na oblewaniu wodą oraz uderzaniu dziewcząt po nogach rózgą z palmy, dyngus zaś to raczej wręczanie datków stanowiących wielkanocny okup…
Aleksander Brückner (ur. 29 stycznia 1856 w Tarnopolu, zm. 24 maja 1939 w Berlinie) – polski slawista, historyk literatury i kultury polskiej.
Jakkolwiek jednak było, „lany poniedziałek” zawsze ociekał wodą: starała się o to szlachta, starały miasta, starała wieś. Migały wiadra, konewki, dzbany, kropidła, sikawki, flachy i flaszeczki…
Wśród chłopskich opłotków, a wreszcie w chałupach, stodołach i oborach sytuacja wyglądała o wiele dramatyczniej. Rozgrywały się istne bitwy, wodę czasem wypierała gnojówka. Wzbijały się fontanny nad stawami, do których wrzucano czasem jeszcze senne panny…
Wszędzie Poniedziałek Wielkanocny był dniem, kiedy polewano przede wszystkim dziewczęta i mężatki. Mężczyźni musieli się mieć na baczności dopiero od wtorku, a wszyscy pamiętali, że – do Zielonych Świątek można się lać w każdy piątek.
Wielkanoc kryje swe przeszłe tajemnice i ma sporo bardzo leciwych obyczajów: o „malowanych jajkach” wspomina już nasz XIII – wieczny Wincenty Kadłubek.

Bardzo ciekawe dawne obyczaje pokazano w serialu „Chłopi” – dokładniej opisał je autor powieści – Władysław Reymont.
Z biegiem lat, ludzie przemieszczając się po II wojnie światowej na terenie naszego kraju, nieśli ze sobą obyczaje świąteczne, religijne i całkiem świeckie. Trudno je wszystkie opisać, ale z pewnością każdy je praktykuje do dziś w wersji dawnej i współczesnej. I niech tak zostanie na zawsze, bo bez nich święta nie mają rodzinnej aury i uroku wiosennych przeżyć przyrody budzącej się do życia. Ciekawscy znajdą w internecie mnóstwo treści o obyczajach dotyczących każdych świąt przeżywanych w naszym kraju i na świecie.

Przysłowia Polskie
– Gdy Wielki Piątek ponury, Wielkanoc będzie bez chmury.
– We Wielki Piątek dobry zasiewu początek.
– Gdy na dzwony wielkanocne pada, suchość nam przez całe lato włada.
– W Wielką Niedzielę pogoda – duża w polu uroda.
Życzmy sobie nawzajem zdrowych, szczęśliwych i wesołych Świąt Wielkanocnych.
Pozdrawiam Teresa W.