Po drugiej wojnie światowej słyszeliśmy ciągle – nigdy więcej wojny na polskiej ziemi i na całym świecie. Takie samo hasło powtarzali ludzie również po pierwszej wojnie światowej. Głoszono je w szkołach i na sąsiedzkich biesiadach, na których gromadzili się ludzie poranieni fizycznie i duchowo w tych okrutnych wojennych czasach. Opowiadali o biedzie, głodzie, łzach wylanych po stracie najbliższych, o zrujnowanych domach, okupacji itp. nieludzkich zdarzeniach. Słuchaliśmy tych opowiadań, jako dzieci urodzone po wojnie na ziemiach odzyskanych.
Fragment opowieści dziecka z tamtych:
Anna urodziła się na wsi dolnośląskiej dwa lata po wojnie, 8 maja, w dzień kapitulacji Niemiec. Mimo to, wojna śniła się jej po nocach bardzo często. Może to skutek czytanych książek o tym niechlubnym wydarzeniu na świecie czy też oglądanych filmów, które w czasach poprzedniego ustroju były często wyświetlane przy każdej okazji różnego rodzaju obchodów. Nie było to takie złe, ponieważ dla ludzi urodzonych po wojnie była to historia niekoniecznie do końca prawdziwa. W czasach, kiedy nie było telewizji, sąsiedzi często odwiedzali się nawzajem wspominając swoje przeżycia wojenne.
Anna chodziła do szkoły z dziećmi urodzonymi po wojnie. Pamięta jedną zaprzyjaźnioną koleżankę, której rodzice przychodzili wieczorem do jej domu, po robotach w gospodarstwie i biesiadowali do późnej nocy. Jeden z sąsiadów walczył o Monte Cassino i często opowiadał, jak wyglądały walki polskich żołnierzy. Pewnego razu opowiadał o tym, jak walczący żołnierze otrzymali przydział grochu, bo nic innego nie było do jedzenia. Usiłowali ten groch ugotować, ale ciągłe wznowienia ostrzałów nie pozwalały im na to. Rozparzony groch żołnierze żuli w ustach i najczęściej dostawali biegunki, co wiązało się z koniecznością częstego korzystania z byle krzaczka, jeśli takowy jeszcze się uchował. Wielu z nich zostało za nim na zawsze z opuszczonymi spodniami. Wielu cuchnęło, nie tylko brudem i potem, nie zdążywszy ich spuścić. Takie było ich wojowanie, wspominał i chwilami ukradkiem ocierał łzy. Wojna to brud, łzy i wszy, o czym wielu mężczyzn nie myśli, wyjeżdżając na tzw. wojenkę z głową pełną marzeń o bohaterstwie i odznaczeniach. Kiedyś sąsiad powiedział, że była organizowana wycieczka dla żołnierzy walczących o to słynne wzgórze, ale on nie pojechał, bo za późno dowiedział się o niej. Nie wiodło mu się dobrze, z trudem uprawiał pole na ziemiach odzyskanych, aby utrzymać czwórkę powojennych dzieci, te przedwojenne poszły już na swoje. Zmarł niedoceniony przez ówczesne władze, nazywany przez wieś kułakiem, bo dokupił pól hektara ziemi na górce.

Czerwone maki na Monte Cassino
Czy widzisz te gruzy na szczycie?
Tam wróg twój się kryje jak szczur.
Musicie, musicie, musicie
Za kark wziąć i strącić go z chmur.
I poszli szaleni zażarci,
I poszli zabijać i mścić,
I poszli jak zawsze uparci,
Jak zawsze za honor się bić.
Czerwone maki na Monte Cassino
Zamiast rosy piły polską krew.
Po tych makach szedł żołnierz i ginął,
Lecz od śmierci silniejszy był gniew.
Przejdą lata i wieki przeminą.
Pozostaną ślady dawnych dni
I wszystkie maki na Monte Cassino
Czerwieńsze będą, bo z polskiej wzrosną krwi.
Runęli przez ogień straceńcy,
niejeden z nich dostał i padł,
jak ci z Samosierry szaleńcy,
Jak ci spod Racławic z przed lat.
Runęli impetem szalonym,
I doszli. I udał się szturm.
I sztandar swój biało czerwony
Zatknęli na gruzach wśród chmur,
Czerwone maki na Monte Cassino….
Czy widzisz ten rząd białych krzyży?
Tam Polak z honorem brał ślub.
Idź naprzód, im dalej, im wyżej,
Tym więcej ich znajdziesz u stóp.
Czerwone maki na Monte Cassino…
Po wojnie, przy dźwiękach tej pieśni nie wypadało tańczyć.
Słowa pieśni „Czerwone maki na Monte Cassino” napisał Feliks Konarski, znany również jako Ref-Ren, żołnierz 2. Korpusu Polskiego. Utwór powstał w nocy z 17 na 18 maja 1944 roku, tuż przed zdobyciem klasztoru Monte Cassino. Muzykę do pieśni skomponował Alfred Schütz.
Teraz możesz kupować, co chcesz, pod warunkiem, że masz pieniądze, chociaż i to też jest bezduszne dla tych, którzy ich nie mają, bo nie potrafią ich zdobyć. Ustrój społeczny nie jest uniwersalny dla każdego rodzaju ludzi, zawsze pewna ich część nie radzi sobie, tworząc niziny społeczne. Pewien ksiądz na kazaniu mówił do wiernych – to nieprawda, że wszyscy ludzie są równi. Przecież każdy rodzi się z innymi zdolnościami, jeden jest mądry a drugi nie, więc i start życiowy jest nierówny, o możliwościach rozwoju i wykształcenia w rodzinach nie wspominając. Może ta różnorodność na świecie jest potrzebna, żebyśmy się mogli uczyć od innych i dawać z siebie wszystko – myślała Anna, gdy dopadała ją nostalgia za czymś nieznanym, a odczuwanym mimo woli.
Innym razem opowieści starszych dotyczyły znaków na niebie przed wojną, które oznaczały nadejście nieszczęścia na ziemię, co kojarzone było po fakcie.
Opowiadania te były dla Anny przerażające i powodowały lęki i obawy o przyszłość. Opowiadali o zorzy polarnej koloru czerwonego w kształcie słupów, które przesuwały się z zachodu na wschód, a potem ze wschodu na zachód. Długo bała się patrzeć w niebo wieczorem, aby nie zobaczyć czegoś szczególnego, co mogłoby być zapowiedzią niezwykłych wydarzeń. Do dziś nie lubi ciemności, a noc jest dla niej porą do spania. Jest skowronkiem, lubi wstawać ze słońcem, potwierdzając opinie mistyków, że kto rano wstaje, temu Pan Bóg daje. Twierdzą też, że od świtu do godziny dziesiątej jest największe życiodajne promieniowanie kosmosu na sfery duchowe człowieka. Budzenie się ziemi i człowieka do nowych zadań, w nowym dniu jest śpiewem hymnu radości dla życia we wszechświecie.
Natomiast zapadający zmrok jest hołdem dziękczynnym za miniony pracowity dzień, pełen twórczych dzieł człowieka i przyrody. Wielką grozę budziły w Annie opowiadania sąsiadki, która z upodobaniem mówiła o duchach odwiedzających rodziny zmarłych żołnierzy na wojnie. Najpierw ktoś pukał do drzwi, potem same się otwierały, a za nimi nie było nikogo. Następnego dnia przychodziła wiadomość, że syn, mąż lub brat zginęli na wojnie. Wojna dłużyła się niemiłosiernie tym, którzy czekali, tęsknili i biedowali, zdani na szykany okupanta. Innym razem, kiedy sąsiadka bała się burzy i przychodziła do domu Anny na przeczekanie nawałnicy, opowiadała o burzach z piorunami, które uderzały w strzechy, powodując pożary nierzadko kilku chałup blisko siebie zbudowanych. Anna nie lubiła opowieści sąsiadki i tego, że przynosiła do jej domu kury do zabicia, bo sama rzekomo nie miała sumienia tego robić, a usłużny sąsiad, jej zdaniem, mógł to robić bez zmrużenia oka. Na targu kupowało się kurę żywą na rosół, więc zabicie i oprawienie kury było pracochłonne, ale na wsi były to normalne czynności związane z niedzielnym obiadem.

Mówiła też, że kobieta, która zabiła mysz, niesmacznie gotuje. Od tego czasu Anna miała wstręt do jedzenia, bo przecież mysz to szkodnik rolnika i nie raz widziała, jak ludzie myszy na polu zabijali. Oszczędzali tylko ropuchy i jaszczurki. Sąsiadka opowiadała często o swoim pobycie na robotach w Niemczech w czasie wojny, gdzie poznała swojego męża. Opowiadała o „bałorze” – tak nazywała gospodarza, który nie wyżywał się za bardzo na Polakach przywiezionych do pomocy na fermach, ponieważ wszyscy dorośli Niemcy nadający się do walki zostali powołani do wojska. Słynne niegdyś powiedzenie majtki z golfem miało swój rodowód właśnie w tego okresu, kiedy w zimie kobiety zakładały swetry z golfem na tyłki, a rękawy na nogi, żeby nie marznąć w czasie obrządku zwierząt i innych prac w gospodarstwie. Każdy ratował się jak mógł, okładając stopy gazetami, kiedy nie było onucek, zastępujących skarpetki. Te onuce Anna pamięta z czasów, gdy jej ojciec okręcał stopy i zakładał wysokie buty, tak zwane oficerki, które wiele lat po wojnie królowały na wsiach jako porządne obuwie. Nie lubiła tych ciężkich i wielkich butów, bo ojciec kazał je czyścić i pastować, co było pracą ponad jej siły.
Wiele wspomnień z tamtych czasów przychodzi nam dziś do głowy, gdy wnuki grymaszą przy jedzeniu lub wyrzucają drugie śniadanie do kosza w szkołach. Wszystko jest na miarę czasów. Wiedzę czerpaliśmy z książek, opowiadań ludzi starszych, a dzisiaj z internetu.
Wojna to ludzkie cierpienie, rozpacz po stratach bliskich, zburzonego domu, utraty dorobku życia. To plama na historii ludzkości.

Literatura polska dostarczyła nam wiele obrazów wojennych, opisanych słowami wierszy czy pieśni.
Wojenko, wojenko
Cóżeś Ty za pani
Że za tobą idą, że za Tobą idą chłopcy malowani?
Że za tobą idą, że za Tobą idą chłopcy malowani?
Chłopcy malowani
Sami wybierani
Wojenko wojenko, wojenko wojenko, cóżeś Ty za pani?
Wojenko wojenko, wojenko wojenko, cóżeś Ty za pani?
Na wojence ładnie
Kto Boga uprosi
Żołnierze strzelają, żołnierze strzelają, Pan Bóg kule nosi
Żołnierze strzelają, żołnierze strzelają, Pan Bóg kule nosi
Lecą kule lecą
Lecą kule żwawo
Która Cię dogoni, która Cię dogoni, to zapłacisz krwawo
Która Cię dogoni, która Cię dogoni, to zapłacisz krwawo
Wojenko, wojenko
Co za moc jest w Tobie?
Kogo Ty pokochasz, kogo Ty pokochasz, jeśli nie leguna
Kogo Ty pokochasz, kogo Ty pokochasz, jeśli nie leguna
Wojenko, wojenko
Co za moc jest w Tobie?
Kogo Ty pokochasz, kogo Ty pokochasz, w zimnym leży grobie
Kogo Ty pokochasz, kogo Ty pokochasz, w zimnym leży grobie
Muzyka: autor nieznany
Słowa: Feliks Gwiżdż ew. Henryk Zbierzchowski lub Edward Słoński lub Józef Obrochta-Maćkulin (możliwi autorzy wg różnych źródeł)

A jak poszedł król na wojnę
A jak poszedł król na wojnę,
Grały jemu surmy zbrojne,
Grały jemu surmy złote
Na zwycięstwo, na ochotę…
A jak poszedł Stach na boje,
Zaszumiały jasne zdroje,
Zaszumiało kłosów pole
Na tęsknotę, na niedolę…
A na wojnie świszczą kule,
Lud się wali jako snopy,
A najdzielniej biją króle,
A najgęściej giną chłopy.
Szumią orły chorągwiane,
Skrzypi kędyś krzyż wioskowy…
Stach śmiertelną dostał ranę,
Król na zamek wraca zdrowy…
A jak wjeżdżał w jasne wrota,
Wyszła przeciw zorza złota
I zagrały wszystkie dzwony
Na słoneczne świata strony.
A jak chłopu dół kopali,
Zaszumiały drzewa w dali.
Dzwoniły mu przez dąbrowę
Te dzwoneczki, te liliowe…
Autorka: Maria Konopnicka przedstawia w wierszu smutny koniec bohaterskich czynów szeregowego żołnierza.
Świat potrzebuje modlitwy.

Dlaczego ludzie na tak pięknej planecie jaką jest ziemia, nie mogą żyć w spokoju pomagając sobie nawzajem. Tego nie wie nikt. Pewien żartowniś obwinił za to Pana Boga, który stworzył człowieka z rękami skierowanymi do siebie, a nie odwrotnie. Może stąd bierze się powiedzenie – bogatemu ciągle mało – ręce zagarniając co się da – mówią – jeszcze, jeszcze, jeszcze trochę więcej.

Pokój na świecie pozwoli kwitnąć kwiatom w każdym miejscu na ziemi.

Modlitwa o pokój
Panie mój, wszystko mam, niczego nie brak mi
Dałeś talent i moc spełniłeś moje sny
Proszę, pozwól zachować to, co mam
Niech złe moce już nie zagrożą nam
Chcemy bezpiecznie doczekać późnych lat
Ześlij, proszę, pokój na cały świat
Naród poraniony wśród wojennych zamieci
Za wolność ginęli dorośli, za wolność ginęły dzieci
Teraz pokojem cieszę się dni tyle
Chciałabym, mój Boże, żyć jak dotąd żyję
Proszę, pozwól zachować to, co mam
Niech złe moce już nie zagrożą nam
Chcemy bezpiecznie doczekać późnych lat
Ześlij, proszę, pokój na cały świat
Ześlij, proszę, pokój na cały świat
Panie, wiem, jak trudno wciąż walczyć ze złem
Ono ludzi zwodzi, często wierzą w nie
Chętnie pomożemy, bo świat to nasz dom
Serca swoje złączymy i pokonamy zło
Chcemy bezpiecznie doczekać późnych lat
Ześlij, proszę, pokój na cały świat
Ześlij, proszę, pokój na cały.
Pokój gołębiem na ramieniu siada
Nie zna, co nieszczęście, wojna i zagłada
Mocno go przytrzymaj, nie pozwól odlecieć
Niech z nami zostanie przez tysiąclecia
Tekst do modlitwy o pokój, śpiewanej przez Stanisławę Celińską, napisała sama Stanisława Celińska, a muzykę skomponował Maciej Muraszko. Utwór ten został napisany dla uczczenia stulecia odzyskania przez Polskę niepodległości.
Przyjaźń między narodami jest możliwa dzięki dobrej woli, o której śpiewał Czesław Niemen.

Dziwny jest ten świat
Gdzie jeszcze wciąż
Mieści się wiele zła
I dziwne jest to
Że od tylu lat
Człowiekiem gardzi człowiek
Dziwny ten świat
Świat ludzkich spraw
Czasem, aż wstyd przyznać się
A jednak często jest
Że ktoś słowem złym
Zabija tak, jak nożem
Lecz ludzi dobrej woli jest więcej
I mocno wierzę w to
Że ten świat
Nie zginie nigdy dzięki nim
Nie! Nie! Nie! Nie!
Nadszedł już czas
Najwyższy czas
Nienawiść zniszczyć w sobie
Dziwny jest ten świat – piosenka autorstwa Czesława Niemena z 1967 roku, Utwór ten powstał w 1967 r. i po raz pierwszy został wykonany tego samego roku na Festiwalu Piosenki w Sopocie. Lucjan Kydryński, zapowiadając artystę, powiedział: „Muzyka: Czesław Niemen. Tekst: Czesław Niemen.

Przysłowia tworzone są przez ludzi, którzy wiele przeżyli w czasie niekończących się wojen i zatargów między narodami, od zarania dziejów.
Przysłowia Polskie
– Co wojna, to nie jarmark.
– Gdzie wojna, tam i zaraza.
– Kiedy wojna, brat brata nie zna.
– Kto czym wojuje, od tego ginie.
– Lepsza krótka wojna niż długi pokój.
– Lepsza otwarta wojna niż chytry pokój.
– Lepszy żelazny pokój niż złota wojna.
– Łatwiej wojnę zacząć, niż ja zakończyć.
– Na wojnie więcej rada niż oręż pomoże.
– Nie wie co pokój, kto nie kosztował wojny.
– Podczas wojny milczą prawa.
– Wojna jednych bogaci, a drugich uboży.
Pozdrawiam Teresa W.